W poszukiwaniu korzeni
Próba systematyki uświadomionej niewiedzy
na przykładzie miasta Gliwice
Wprowadzenie
Pisanie historii, a szczególnie historii lokalnych, mikrohistorii, jest jak powieść detektywistyczna. Można stosować metodę zbierania drobnych faktów, szczególików i z nich składać opowieść. Im więcej faktów, tym lepiej. Można jednak stosować inną metodę: przyjmować pewną hipotezę, a następnie weryfikować ją poprzez zebrane fakty. W historii konkretnego człowieka (nawet jak nic o nim nie wiemy) możemy śmiało założyć, że o ile istniał, to się urodził, jakoś go zwano, miał rodzinę (przynajmniej rodziców), pewnie chodził do jakiejś szkoły, podejmował jakieś zajęcia, szukał i pewnie znalazł jakiegoś partnera czy partnerkę życiową, no i kiedyś umarł. Te hipotezy można oczywiście zweryfikować negatywnie (poza pewnością urodzin i śmierci – choć jak mówi żart o Homerze: nie wiemy, czy istniał, ale wiemy, że był ślepy), ale to ułatwia nam szukanie i porządkowanie informacji.
Podobnie jest z historią lokalnej aktywności społecznej. Znając historię ogólną rejonu i główne procesy społeczne tam zachodzące, można spróbować opisać pewną hipotetyczną historię, która może być podstawą do wypełniania jej, po weryfikacji, treścią. I niech nikt mi nie mówi, że ten sposób pozbawiony jest elementu wyprawy w poszukiwaniu przygód. To, że wiemy, iż nasz bohater wcześniej czy później się zestarzeje i umrze, nie oznacza, że jego życie nie jest warte odkrywania. Cały smak jest właśnie w tym, że te ogólnie jednakowe historie tak się między sobą różnią.
Czym się różnią te dwie metody, które przecież w istocie polegają na zbieraniu i weryfikowaniu faktów? Metodą organizacji pracy. Ta druga opiera się na przekonaniu, że w danym miejscu w danym czasie powinno coś się wydarzyć, i szuka dowodów na prawdziwość lub nieprawdziwość tej hipotezy. To trochę tak, jakby zwiedzać nieznane miasto od jednego historycznego budynku do drugiego. Wiele się w ten sposób o historii miasta można dowiedzieć, ale też wiele historii nam umknie. Co było tam, gdzie dziś stoją wieżowce lub zaprojektowano parki? Czy te nieistniejące budowle, których istnienie trzeba dopiero udowodnić, nie są czasem ważniejsze od tych, które dotrwały do dziś? Dlatego my zaczynamy od tego, że sprawdzamy, co – jak się zdaje – być powinno, i szukamy dowodów na to, że było.
Po co to wprowadzenie? Dlatego, że jesteśmy dokładnie w takiej sytuacji. Chcemy opowiedzieć historię Gliwic (w dużej mierze – od 1742 do 1939 – w ramach Prus) pisaną aktywnością obywatelską. Na razie nie wiemy prawie nic i to dobry moment, aby sformułować taką ogólną hipotezę dotyczącą tego, co w mieście się działo. Zobaczymy, co okaże się prawdą, a co fałszywym tropem. Zweryfikujemy część założeń, być może wzbogacając tym historię samoorganizacji na Śląsku czy w ogóle na terenach dzisiejszej Polski. Taki ogólny zarys pozwoli nam zobaczyć, na ile historia Gliwic jest historią podobną do innych miast Śląska, a na ile czymś niepowtarzalnym, wyjątkowym.
Początki, czyli tworzenie miasta
Opowieść trzeba zacząć od początków miasta. To wtedy zaczęła się tworzyć nowa wspólnota (communitas, universitas). Była ona efektem dwu procesów – fundacyjnego i samoorganizacji, chociaż oczywiście dzisiejsze fundacje i zrzeszenia dalekie są od swoich średniowiecznych pierwowzorów, ale ogólna zasada była podobna. Powstawanie miast na prawie niemieckim tak właśnie wyglądało. Potrzebny był fundator i grupa osób, która podejmie się wspólnie zorganizowania wspólnoty. Potrzebowano czasu na zorganizowanie się (wolnizna) i mechanizmów, które zapewnią funkcjonowanie (odpowiednie przywileje). To był proces, który rozpoczynał się od nadania praw miejskich, w którym zasadźca (wójt) cieszył się odpowiednimi przywilejami i prawem sądzenia. Podkreślmy: podstawowym statusem samorządu miast było prawo do własnych niezależnych sądów, a sędziami był wójt i ława. Mamy więc pewną umowę społeczną między właścicielem a wójtem oraz między wójtem a przyszłymi obywatelami miasta. Umowa ta ewoluuje, budowane są zręby samorządu miejskiego. Powoli przejmowane są lub wykupywane przez samorząd uprawnienia wójta. Zabiega się o kolejne przywileje. Taki proces przechodziły też i Gliwice, ale pytaniem jest, jak się ten obszar samorządności tu kształtował, jakie formy organizacyjne przybierał. Ale też jakie wydarzenia – wojny, epidemie, klęski żywiołowe – przyspieszały lub opóźniały ten proces.
Zrzeszenie zrzeszeń i przywileje (fundacje)
Tak tworzy się tkanka miejska, w której powstają cechy, bractwa kościelne, zakony, czyli różne mniejsze wspólnoty (communitates, universitates) składające się na pewną całość. Ten system zrzeszeń, na których oparte było średniowieczne społeczeństwo, opierał się na skomplikowanej relacji darowizn i przywilejów, które z kolei stanowiły podstawy do funkcjonowania i niezależności tych zrzeszeń. Ta swoista równowaga praw (przywilejów) i obowiązków zapewniała tak istniejącemu systemowi pewną stabilność. Cechy miały przywileje, ale i obowiązki (obrona murów, funkcje policyjne). Bractwa kościelne zapewniały samopomoc, ale i wspomagały funkcjonowanie kościołów. Powstawały bractwa strzeleckie i szpitalne. Jak funkcjonowała ta struktura w Gliwicach? Czy wiemy coś o pierwszych cechach, bractwach przy poszczególnych kościołach czy uczestnictwie zakonów w życiu miasta? Jak rozwijała się instytucja fundacji – od nadań książęcych do fundacji mieszczańskich?
Oligarchizacja i procesy partycypacyjne
Przejmowanie władzy przez obywateli (formy samorządu) oparte o prawo miejskie przybiera – w pewnych ramach oczywiście – różne kształty i prowadzi do wewnętrznych podziałów i sfer konfliktów. Nie tylko zresztą w wymiarze praw (patrycjat, pospólstwo, plebs), ale też interesów (np. podział na cechy czy relacje cechy – partacze). Sposób wyboru władz lokalnych, specyficzny dla danego miasta i danej epoki zestaw cechów, relacje przestrzeni „extra et infra muros”, a także ewentualne obszary wyjęte spod władzy samorządowej (jurydyki) to ważne elementy społecznej historii. Układanie tych relacji przybierało czasem formę zamieszek czy wręcz buntów wobec władzy patrycjuszy. Do tego dochodziły próby oddolnej samoorganizacji, które wiązać można – wówczas cała działalność miała wymiar religijny – z ruchami na pograniczu herezji (np. ruchy begardów i beginek czy ruchy kacerskie). To tu pojawiają się nowe zakony (nowe formy zakonów żebraczych) i nowe formy religijności. Jak ta historia wyglądała w Gliwicach?
Reformacja i kontrreformacja
Nowa jakość w samoorganizacji pojawiła się wraz z reformacją. Oto różnego rodzaju organizacje działające na obrzeżach Kościoła oderwały się i zaczęły istnieć samoistnie jako zbory protestanckie. Początkowo były to organizacje dobrowolnej przynależności (z czasem przyjmując formę kościołów), nie przez przypadek zwane czasami od starych form bractwami (Bracia Czescy, Bracia Polscy) czy nowocześnie Towarzystwami. W końcu towarzystwem (Jezusowym) nazwany zostanie też najważniejszy zakon kontrreformacyjny. Oczywiście w nowej sytuacji organizacje nowych kościołów (gmin wyznaniowych) napotykają na reakcje odnowionych bractw i nowych zakonów. Relacje pomiędzy poszczególnymi wyznaniami zależały nie tylko od polityki aktualnej władzy, ale też od specyfiki lokalnych warunków.
Oświecenie
XVIII wiek to w Prusach czas oświecenia. Powstają pierwsze organizacje świeckie. W Berlinie powstaje Pruska Akademia Nauk (1700), zostają zalegalizowane loże masońskie (1740), powstają towarzystwa czytelnicze (Lesegesellschaften), zaczynają tworzyć się związki rolnicze (Landwirtschaftliche Vereine). Z drugiej strony nasilają się konflikty społeczne (bunty chłopskie, bunty tkaczy). Państwo zaczyna coraz silniej reglamentować wolność zrzeszania się, zakazując tajnych stowarzyszeń, ale także podejmując działania wobec organizacji kościelnych (np. kasata jezuitów 1773 – choć to przecież właśnie w Prusach i Rosji władze umożliwiły, „na złość papiestwu”, dalsze funkcjonowanie tego zakonu czy reformy józefińskie 1780–1790). Jednak ciągle dominują stare formy organizacyjne. Zmiany postępowały powoli i różnie w różnych krajach niemieckich. Ciekawe, na ile te prądy dotarły i do Gliwic?
„Przedmarzec” (Vormärz)
Między feudalnym państwem a społeczeństwem narasta napięcie. Z jednej strony państwo coraz bardziej próbowało ograniczyć możliwość swobodnego organizowania się obywateli, jednocześnie demontując dotychczasowe struktury. Tracą na znaczeniu stare formy organizacyjne (cechy, bractwa). Dochodzi więc tworzenia się nowych struktur administracyjnych i ograniczenia samorządności miast (1808), do uwolnienia działalności gospodarczej spod dominacji cechów i kasaty zakonów (1810). Państwa zawierają sojusze przeciw własnym obywatelom (postanowienia karlsbadzkie – 1819). Z drugiej strony obywatele, widząc słabość dotychczasowej władzy (np. słabość Prus w ramach wojen napoleońskich), coraz bardziej angażują się w życie polityczne. Powstają nowe typy organizacji: śpiewaczych (Gesangvereine), młodzieżowych (Bruderschafty), tajnych (np. Młode Niemcy), w formie ruchów społecznych (ruch turnerski, bractwa trzeźwości). Dotychczasowe bractwa czeladnicze tworzą zaczątki nowych organizacji zawodowych.
Wiosna asocjacji
Tak określał Stefan Bratkowski Wiosnę Ludów (1848) i to bardzo adekwatne pojęcie, bo wolność zrzeszania była jednym z podstawowych haseł tamtych wydarzeń. Powstawało wiele różnorodnych organizacji. To początek wyodrębniania się partii politycznych, związków zawodowych. Wtedy tworzą się straże obywatelskie. To również czas budzenia się wyraźnych podziałów narodowościowych i religijnych. W zasadzie wtedy rozeszły się drogi niemieckiego liberalizmu i polskich dążeń niepodległościowych. Fakt ten często podsumowywany jest słowami Wilhelma Jordana na Zgromadzeniu Narodowym we Frankfurcie nad Menem o „zdrowym egoizmie narodowym”. Jednak mimo upadku rewolucji jednym z jej trwałych efektów było wpisanie praw obywatelskich do konstytucji. Pruska konstytucja dawała poddanym prawo do tworzenia stowarzyszeń w celach niesprzecznych z prawem karnym. Niewątpliwie działo się to i w Gliwicach – pytanie, jak wyglądały organizacyjne formy tego społecznego „wrzenia”?
Czasy reakcji i czas odwilży
Prawa konstytucyjne szybko okazały się jedynie pozorami. Nie przyjęto zapowiadanej ustawy o stowarzyszeniach, ale stosowano policyjne przepisy wykonawcze i nadzorcze (1850). Dawało to policji ogromne uprawnienia. Policjant musiał być obecny na zebraniach politycznych i mógł je rozwiązać, jeśli uznał, że zagrażają porządkowi publicznemu. Prawo zabraniało łączenia się stowarzyszeń politycznych w związki nadrzędne. Miało to uniemożliwić stworzenie ogólnokrajowej partii politycznej czy centrali związkowej. Doprowadziło również do upadku Ligi Narodowej Polskiej.
Jednak ruch samoorganizacji – szczególnie w obszarach nieuznawanych za polityczne – się rozwijał. Dotyczyło to przede wszystkim gospodarki i uregulowania kwestii funkcjonowania spółdzielni (1867), związków zawodowych, ale też kultury, działań charytatywnych itp. Ogólna liberalizacja (za rządów Bismarcka) nie dotyczyła kwestii mniejszości polskiej, ale umożliwiła podejmowanie prób jawnej działalności i działań, które uznaje się dziś za przejawy polskiej pracy organicznej. Rozwój organizacji społecznych niewątpliwie był faktem. Zjawisko to musiało zaistnieć i w Gliwicach. Ciekawy będzie zestaw organizacji powstałych w latach 60. XIX wieku.
Budowanie państwa niemieckiego
Po zjednoczeniu Niemiec (1871) ważnym elementem polityki państwa było integrowanie narodu. Oczywiście dotykało to i organizacji społecznych. Przede wszystkim wspierano różne stowarzyszenia o zapędach imperialnych i nacjonalistycznych, czy to na rzecz floty (Flottenverein), czy kolonialne (Kolonialverein), czy bardzo rozbudowany system związków kombatantów (Kriegervereine), czy w końcu antypolski Niemiecki Związek Marchii Wschodniej (Deutscher Ostmarkenverein), czyli słynną Hakatę.
Po drugie, w tamtych czasach w środowisku drobnomieszczańskim przeważały towarzystwa śpiewacze, bractwa kurkowe (strzeleckie), towarzystwa gimnastyczne i związki towarzyskie, a wreszcie stowarzyszenia o wyraźnym charakterze wyznaniowym. Większość z nich – jak twierdzi Siegfried Becker (Vereine im 19. Jahrhundert. Formen und Funktionen der Geselligkeit als volkskundliches Forschungsfeld) – dobrze spełniało rolę swoistego zaplecza do budowania „formacji narodowej” obywateli.
Po trzecie, mieliśmy organizacje, które zapewniały wolność myśli, pluralizm (np. polityczny czy religijny), wspierały procesy emancypacyjne (np. kobiet, robotników). Jednak w tym obszarze były też oczywiście próby odgórnego ograniczenia „nie takiej” samoorganizacji. Z jednej strony w 1871 startuje Kulturkampf (działania wymierzone w Kościół katolicki, a także w kulturę polską). Państwowa polityka nasilała konflikty religijne i narodowościowe. Na terenach zamieszkałych przez ludność polską nabierało to specjalnego znaczenia. Akurat Gliwice są tu dobrym przykładem przytoczonym przez Józefa Buzka w publikacji „Historya polityki narodowościowej rządu pruskiego wobec Polaków”. Oto rozporządzenie z r. 1898 nakładające „na wszystkich urzędników państwowych i autonomicznych w ziemiach polskich nowy obowiązek urzędowy wzmacniania u ludności tych ziem świadomości przynależności do państwa pruskiego i do narodu niemieckiego” skutkowało tym, że „Królewski urząd hutniczy w Gliwicach wydał rozporządzenie, iż robotnikom nie wolno należeć do polskich stowarzyszeń…”. Wydaje się, że obok podziałów politycznych, podziały narodowe (polsko-niemieckie) i wyznaniowe (katolicyzm, protestantyzm i judaizm) będą jednym z ważniejszych elementów opisu gliwickiej samoorganizacji.
Kolejnym elementem walki z „wewnętrznym wrogiem” i „niechcianą” samoorganizacją była ustawa antysocjalistyczna (Sozialistengesetz 1878), „na mocy której krajowe władze policyjne są uprawnione i zobowiązane do zakazywania stowarzyszeń o tendencjach socjaldemokratycznych, socjalistycznych i komunistycznych” (za: Siegfried Becker). W obu przypadkach można mówić o porażce. Tam, gdzie nie można było organizować wprost jakichś organizacji, powstawały inne, w których próbowano realizować te same cele. Tu oczywiście polskie organizacje (od chórów po towarzystwa gimnastyczne) są idealnym przykładem, ale też robotnicze organizacje sportowe czy kulturalne były częściowo odpowiedzią na ograniczenie praw politycznych. Nie da się wymienić wszystkich obszarów, w których działały organizacje, a często należy je mnożyć przez aktywne grupy narodowe, ideowe czy wyznaniowe.
Prawo do zrzeszania
Wprowadzony w 1900 roku niemiecki kodeks prawa cywilnego z r. 1896 (Bürgerliches Gesetzbuch – BGB) poświęca stowarzyszeniom paragrafy od 21 do 89 i rozróżnia stowarzyszenia zarejestrowane (posiadające osobowość prawną) i niezarejestrowane. Jednak ostateczne uregulowanie prawa do zrzeszania w Rzeszy Niemieckiej nastąpiło w 1908 roku, gdy zaczęło obowiązywać prawo o stowarzyszeniach i zgromadzeniach (Reichsvereinsgesetz – RVG). Ujednolicono w ten sposób przepisy m.in. dotyczące stowarzyszeń politycznych, które do tej pory były różnie normowane w różnych landach. W sumie był to krok w kierunku liberalizacji prawa do zrzeszania – np. kobiety uzyskały prawo do uczestnictwa w stowarzyszeniach politycznych, w Prusach w zasadzie rozszerzono prawo do zrzeszania (ale np. Wirtembergia i Badenia traktowały je jako ograniczenie wolności zrzeszania). Przez Polaków prawo to uznane zostało za „ustawę kagańcową”, gdyż nakazywała obowiązek rejestracji statutów w języku niemieckim i organizowania publicznych zgromadzeń w tym języku. Wydaje się, że w latach przed pierwszą wojną światową możemy obserwować całą paletę różnorodnych organizacji.
Wielka wojna
Po 1914 roku wiele organizacji – z różnych powodów – zaprzestało czy zawiesiło swoją działalność. Sytuacja zmieniła się w burzliwych latach 1918–1920. Powstawały nowe formy samoorganizacji (np. rady – robotnicze, żołnierskie, ludowe, komitety plebiscytowe, różnego rodzaju organizacje paramilitarne), odnawiały swoją działalność stare organizacje w nowych warunkach. Ostateczne rozstrzygnięcia powstańczo-plebiscytowe wymusiły nową sytuację. To jeden z przykładów:
„W gniazdach Sokoła na Śląsku wskutek powstania i innych zamieszek powstał bezład, nieporządek, a co gorsza nieposłuszeństwo wobec swoich wybranych władz i zarządów. Powód dalszy tego nienormalnego i strasznego stanu w gniazdach jest także nieostrożne a nawet bezmyślne przyjmowanie nowych członków do Sokoła w czasie plebiscytowym” (za: Wincenty Ogrodziński, Dzieje Dzielnicy Śląskiej „Sokoła”).
Republika weimarska
W tej części dzisiejszej Polski, która pozostała w granicach nowych Niemiec, obowiązywał art. 124 Konstytucji z r. 1919, który mówił:
„Wszyscy Niemcy mają prawo zakładania towarzystw i stowarzyszeń do celów, nie sprzeciwiających się ustawom karnym. Prawo to nie może być ograniczone przez środki zapobiegawcze. Te same przepisy stosują się do religijnych stowarzyszeń i związków. Każdemu stowarzyszeniu przysługuje prawo charakteru legalnego w myśl ustawy cywilnej, żadnemu stowarzyszeniu nie można prawa tego odmówić z przyczyny politycznej, społeczno-politycznej lub religijnej”.
W praktyce m.in. późniejsza ustawa, uchwalona w 1922 roku po zabójstwie ministra spraw zagranicznych Rzeszy dr. Walthera Rathenau, o ochronie republiki (Republikschutzgesetz) wprowadziła ograniczenia w wolności zrzeszania się. Ciekawie będzie przyjrzeć się na przykładzie Gliwic, czy rzeczywiście ta wolność była jedną z przyczyn słabości Republiki?
Gleichschaltung
Rok 1933. Po dojściu Hitlera do władzy w Niemczech przyjęto ustawy o zrównaniu krajów związkowych z Rzeszą (Gleichschaltungsgesetz). Termin Gleichschaltung (od tego: glajchszaltować) stał się synonimem ujednolicania i podporządkowywania całego społeczeństwa, w tym organizacji społecznych, ideologii hitlerowskiej. Część organizacji rozwiązano (np. sportowe kluby robotnicze czy loże masońskie), resztę włączono w system podporządkowany NSDAP.
„Glajchszaltowanie” organizacji odbywało się w wymiarze symbolicznym, w tym przez przyjmowanie narodowosocjalistycznej narracji, ale też organizacyjnym. W miejsce demokratycznych struktur, zgodnie z „zasadą wodzostwa” (Führerprinzip), wprowadzano zasadę hierarchicznej organizacji i bezwzględnego podporządkowania się wobec poleceń przełożonych. Poszczególne organizacje włączano w scentralizowane struktury, które bezpośrednio lub pośrednio podlegały NSDAP. Co ciekawe, w wielu wypadkach przymus nie był konieczny i organizacje z własnej woli (Selbstgleichschaltung) podporządkowywały się nowym zasadom działania. To oczywiście oznaczało koniec niezależnych stowarzyszeń i w Gliwicach.
Po 1945 roku
Życie na tzw. Ziemiach Odzyskanych po II wojnie światowej trzeba było budować właściwie od podstaw. Znaczna część przedwojennych mieszkańców zginęła, nie wróciła, uciekła wraz z wycofującą się armią niemiecką lub została wysiedlona. Na ich miejsce napłynęła ludność z różnych regionów kraju, w tym liczne grupy Polaków przesiedlonych z Kresów Wschodnich.
W pierwszych latach po wojnie pojawiały się nadzieje, że możliwa będzie jakaś oddolna samoorganizacja społeczna. Szybko jednak okazało się, że w warunkach umacniającego się systemu komunistycznego szanse na przetrwanie miały jedynie organizacje koncesjonowane i kontrolowane przez partię. Nie oznacza to jednak, że nie podejmowano prób odbudowy niezależnych – na ile pozwalały okoliczności – form życia społecznego. Pewną przestrzeń dawała stosunkowo większa autonomiczność Kościoła katolickiego oraz krótka „odwilż” roku 1956, która zaowocowała m.in. rozwojem ruchu towarzystw regionalnych. Po 1971 pojawiły się inicjatywy związane z KSS KOR i innymi inicjatywami dysydentów politycznych.
Kolejnym ważnym momentem masowej samoorganizacji był tzw. Karnawał Solidarności (1980–1981). Pod parasolem masowego ruchu pracowniczego odradzały się wówczas różnorodne inicjatywy społeczne. Stan wojenny zahamował ten proces, choć go zupełnie nie zniszczył – wiele działań przeniosło się do podziemia lub odbywało się w półlegalnej formie, często przy wsparciu Kościoła.
Dopiero przełom 1989 roku – wraz z uchwaleniem nowego Prawa o stowarzyszeniach oraz powstaniem komitetów obywatelskich – stworzył realne warunki do odbudowy w pełni niezależnych organizacji społecznych.
Zaproszenie
Tak oto wygląda rama (obszar) w którym możemy, a może nawet powinniśmy, szukać gliwickiej historii samoorganizacji. Wiele tematów jest już opisanych. Warto te materiały zbierać i porządkować. Jednak jest całe mnóstwo mniejszych lub większych inicjatyw, ważniejszych i mniej ważnych (choć przecież czasem na prawdę ciekawych) biografii społeczników.
Jeśli temat wydaje się ciekawy, a sposób jego zgłębiania pociągający, zapraszam do współpracy. Każdy znajdzie tu temat bliski swoim zainteresowaniom (sport, filantropia, ruch robotniczy, feminizm, organizacje narodowe różnych narodów, religijne różnych religii, ruchy społeczne itp, itd.) a do odkrycia i do opisania jest naprawdę bardzo wiele. Zapraszam, napisz do mnie.